„JAK ZNAJDUJE CZAS NA TO WSZYTKO”
Odbyłem ostatnio, za pośrednictwem jednego z komunikatorów internetowych, bardzo ciekawą rozmowę z osobą, która od niedawna interesuje się Bushcraftem i Outdoorem. Bardzo interesowało ją co jak i po co, gdzie najczęściej się wybieram w teren i co na moją pasję mówią bliscy czy znajomi…
Ale to co mnie najbardziej zaintrygowało, to pytanie „Jak Ty znajdujesz na to wszystko czas?” Wydaje mi się że w obecnych, szalonych, zalatanych i przepełnionych obowiązkami czasach jest to pytań istotne a może nawet kluczowe 🙂
Szczerze przyznam, że znalezienie czasu to pierwsza rzecz czy wyzwanie jakie biorę pod uwagę przy planowaniu, nawet kilkugodzinnego wyjścia w teren. Pogodzić przecież należy naszą pasję z obowiązkami służbowymi, rodzinnymi i potrzebami naszych najbliższych, bo przecież nie jesteśmy sami na tym świecie!
Dlatego jestem zwolennikiem i wielkim fanem tak zwanych mikrowypraw ( mikroprzygód ) Nie pamiętam kto spopularyzował to pojęcie, zostawię to mądrzejszym ode mnie ( chyba jakiś Anglik ), ale generalnie jest to rzecz banalnie prosta, zakłada że z wymienionych wyżej przyczyn warto wykorzystać każdą nadające się okazje i czas by ruszyć, cztery litery w teren.
Nie tylko jestem zwolennikiem, takiego podejścia do uprawiania outdoor-u czy bushcraft-u, ale czynnie realizuje tą idę. Powód jest prosty, inaczej nie dałbym rady z powodów o których już wspominałem. Zwyczajnie nie ma takiej możliwości by na tydzień czy dwa ruszyć samotnie w teren. Wolnego czasu mamy zwyczajnie za mało, i mówiąc ( pisząc ) szczerze gdy trafia się tydzień lub więcej wolnego, zwyczajnie wole ten czas spędzić z rodziną na jakimś wspólnym wyjeździe. Nie mam też wewnętrznej potrzeby sprawdzania się w długiej samotnej wyprawie…. Te ambicje zniknęły, w sposób zupełnie naturalny po założeniu rodziny.
Z tych powodów moje biwaki składają się z jednej nocy, często jest tak że ruszam popołudniu, po pracy, i zwijam biwak wczesnym rankiem by wcześniej być z powrotem w domu, bo coś jest zaplanowane lub córka ma zajęcia dodatkowe, na które jeździmy razem.
Czy ubolewam nad takim stanem rzeczy? Nie! absolutnie nie, ma to swoje uroki, wymaga lepszego planowania, sprawniejszego działania, dobrej organizacji. Te elementy same w sobie mogą być wymagające i dodawać całej tej zabawie uroku. I słowo ZABAWA jest w mojej opinii bardzo istotne, bo to jest tylko ZABAWA, odpoczynek, pasja pozwalająca odpłynąć myślami w inne krainy i przeżyć PRZYGODĘ. Mam wrażenie że nasze środowisko zbyt często zapomina, że to tylko albo aż HOBBY, ale to temat na inny wpis…
Patrząc za okno, gdy od tygodnia leje, a przeziębienie nie chce odpuścić, już któryś dzień z rzędu, wspominaniami wracam no cieplejszego okresu, bodajże maja tego roku. Pewniej soboty wybrałem się na kajak, wstałem wcześnie rano, jakoś przed piątą, auto miałem spakowane już poprzedniego wieczoru, dojazd nad jezioro zajął coś około godzinny, nadmuchanie kajaka kolejny kwadrans. Na wodzie byłem, pamiętam to dokładnie o 7:02. Spędziłem kilka godzin w kajaku, przy pięknej pogodzie, zjadłem wyborne śniadanie na malutkiej wyspie i przed godziną 13 byłem z powrotem w domu bo mieliśmy plany rodzinne na popołudnie.
Przeżyłem przepiękną przygodę, naładowałem baterie, odpocząłem! Wszystkie istotne dla mnie w naszej pasji elementy zaspokoiłem na tej mikrowyprawie, wystarczyło tylko wstać odrobinę wcześniej niż zwykle … 🙂
A i nagrałem nawet film z tego wypadu.
Pozdrawiam Michał